Rozdział IV
"Zrobisz co zechcesz."
Z dedykacją dla odmienionych...Minęły dwa tygodnie odkąd Amanda i rodzina Weasleyów wprowadzili się do Kwatery Głównej. Początki były ciężkie. Porządki, które trwają aż do teraz. Nowe znajomości. Panna Foster stanowczo nie była łatwa współżyciu. Zachowywała się ironicznie i cynicznie. Fred nie bez powodu nazywał ją Złośnicą. Jednak wszyscy lubili jej towarzystwo. Lekkość i spokój, z którymi się wypowiadała. Mądrość i inteligencję pojawiającą się w długich rozmowach z Hermioną. Łatwość z jaką przewidywała skutki pewnych działań. Amanda zamieszkała w jedynym pokoju z Hermioną i Ginny. Zwłaszcza z Granger znalazła wspólny język, czym zaskoczeni byli wszyscy domownicy jak i przelotni goście. Jeśli chodzi o kwestie jej przyszłości nikt nie udzielał jej informacji. Czekali na przybycie profesora Dumbledore, aż do dzisiaj.
- Zamknij się stara jędzo! - Amanda wrzasnęła na obrażający mieszkańców obraz pani Black. Matka gospodarza - Syriusza Blacka - obudziła się, kiedy blondynka wpadła do domu trzaskając drzwiami. Wróciła z porannej przebieżki, była cała mokra, nie tyle od potu co od padającego na dworze deszczu. Z rozmachem chciała zasłonić nieszczęsny obraz, gdy tuż za jej uchem rozległo się dość głośne pyknięcie - odgłos towarzyszący aportacji. Nie wystraszyła się, zdążyła się przyzwyczaić w przeciwieństwie do pani Weasley czy Hermiony.
- Amanda! Jak miło cię widzieć! - Wesoły głos Georga doprowadzał pannę Foster do szaleństwa.
- Nawet u góry słyszeliśmy twój słodki głosik! - Kolejna kpina ze strony Freda. Dziewczyna przeciągnęła zasłonę, choć wizualnie odgradzając się od obecności pani Black.
- Wasze pojawianie się z zaskoczenia jest tak bardzo zaskakujące, że aż wcale. - Krótki grymas zagościł na twarzy dziewczyny. - A teraz zejdźcie mi z drogi, bo nogi wam z...
- Uważaj na słowa! - Po schodach w podskokach zbiegła Ginny i posyłając szybki uśmiech do stojącej na korytarzu trójki, weszła do kuchni. Amanda westchnęła i spojrzała na Rudzielców.
- Bo powyrywam wam wszystkie rude pukle... Nie tylko z głowy. - Jej oczy błysnęły niebezpiecznie i odpychając bliźniaków na boki skierowała się w stronę drzwi, za którymi wcześniej zniknęła jedyna córka państwa Weasley.
- Auć. - Mruknęli równo bliźniacy wyciągnęli różdżki.
Szare ściany, duży, masywny stół i krzesła, wielki żyrandol oraz kilka ponurych pułek tworzą odstraszający widok. Na całe szczęście osoby przebywające w kuchni w domu przy Grimmauld Place 12 potrafiły pokonać tak błachy problem. Ginny razem z Hermioną śmiały się z pokazu metamorfomagii w wykonaniu młodej aurorki - Nimfadory Tonks. Syriusz i Remus Lupin rechotali jak hieny, wnioskując po błysku w ich oczach, jakieś historii z czasów, kiedy uczęszczali do Hogwartu. Kingsley czytał gazetę, Molly z pasją wciskała we wszystkich śniadanie, od czasu do czasu robiąc sobie przerwę, aby pacnąć łyżką przysypiającego na stole Rona. Fred i George pojawili się nagle zaraz za Hermioną, co wzbudziło krzyk brunetki i zamieszanie w kuchni. Nikt w tym radosnym amoku nie dostrzegł, że Amanda na chwilę zastygła w bezruchu trzymając się jednego z krzeseł. Nikt, oprócz Szalonookiego. Mężczyzna prawie wpadł na nią w przejściu. Przyjrzał się blondynce i lekko szturchnął ją łokciem. Amanda pokiwała głową, jakby nie wiedziała gdzie jest i dosiadła się do bliźniaków.
- Lepiej sobie darujcie z testowaniem tego kleju, bo zaraz będzie tu Dumbledore. - Szepnęła do podekscytowanych nowym wynalazkiem chłopaków. Spojrzeli na nią niezrozumiale.
- Ale skąd wiesz? - Nie dane im było usłyszeć odpowiedź, ponieważ w tym momencie do pomieszczenia dumnym krokiem wszedł dyrektor Hogwartu. Automatycznie głowy zgromadzonych powędrowały w jego stronę, a dotychczasowy gwar zastąpiła pełna wyczekiwania cisza.
- Witajcie. Wpadłem tylko na chwilkę. Chcę wam przekazać najpilniejsze wieści. - Przemówił Albus z dobrotliwym uśmiechem. Pani Weasley już chciała wypędzić młodzież do ich pokoi, jednak staruszek szybko ją powstrzymał.
- Nie kłopocz się, Molly. Mogą zostać. - Przywódca Zakonu Feniksa omiótł spojrzeniem obecnych zatrzymując się na Amandzie. - Widzę, że panna Foster również do nas dołączyła. Cieszę się, że obyło się bez komplikacji.
- Taa... Powiedzmy. - Dziewczyna sama nie wiedziała czemu, ale na widok tego śmiesznego starszego czarodzieja ogarnęła ją złość i niechęć. Przypomniał sobie o niej gdy ma kłopoty, mało tego, przez dwa tygodnie nie raczył się do niej odezwać. To po co ją ściągał tak wcześnie?! Zresztą, co on sobie wyobraża?! Nie mówiła o tym, ale tu jest za dużo ludzi. Męczy się będąc tutaj, w domu mającym tak wiele historii.
- Po spotkaniu porozmawiamy o twoim dalszym losie. Teraz skupmy się na celu mojej wizyty. Mam złe przeczucia. Dementorzy nie chcą współpracować z Ministerstwem. Myślę, że przy takim obrocie spraw powinniśmy sprowadzić pana Pottera już teraz. Za tydzień odbędzie się zebranie Zakonu. Na ten dzień planuję sprowadzić Harry'ego. - Miny młodzieży wyrażały same pozytywne emocje. Niedługo spotkają swojego przyjaciela. - Wybrana eskorta dowie się wszystkiego po jutrze. To tyle z mojej strony. Do zobaczenia moi drodzy. Amando, pozwolisz? - Profesor lewą dłonią wskazał na drzwi. Blondynka z piskiem odsunęła krzesło i wyszła z kuchni.
Miejsce na rozmowę z dyrektorem Amanda postanowiła wybrać sama. Pewnym krokiem ruszała korytarzem i otworzyła trzecie drzwi na lewo. Bibliotek- jej oaza spokoju. Nawet ona ma czasami dość kłótni. Przez te dwa tygodnie chowała się tu, gdy po Kwaterze plątało się za dużo osób. Często przesiadywała tu z Hermioną. Skupmy się na obecnych wydarzeniach! Blondynka z miną męczennicy opadła na bordowy fotel i prawie z wyzwaniem spojrzała na Dumbledore'a. Mężczyzna z pobłażaniem traktował postawę panny Foster. Tak! Zachowywał się jak dobrotliwy staruszek przymykający oko na wyczyny niesfornych wnuków!
- Chciał mnie profesor widzieć? - Nutka pretensji i złośliwości wkradła się w głos niebieskookiej. Albus nie odpowiedział od razu. Zza okularów, badawczo przyjrzał się rozmówczyni.
- Co cię trapi, moje dziecko? - To jedno, z pozoru nic nie znaczące pytanie, odblokowało cały potok słów.
- Co? Zostałam tutaj wezwana, ale nie wiem po co. W tym domu jest strasznie dużo ludzi! Z moim...Talentem to męczące. Dobrze, profesorze. To jednak jeszcze nic. Mam trafić do Hogwartu, a tam jeszcze trudniej będzie unikać ludzi... Jak pan profesor sobie to wyobraża? - Cichy szept dziewczyny rozniósł się po pomieszczeniu. Dumbledore uśmiechnął się delikatnie.
- Moja droga... Wiem, że ci ciężko, ale tylko ty możesz nam pomóc. Znam twoje wyniki w nauce. Znacząco przeskakują program nauczania w mojej szkole, dlatego trafisz na ostatni rok. To będzie idealna okazja na zdobycie przyjaciół. O twoim domie zadecyduje Tiara Przydziału. Sowa przyniesie list z wykazem podręczników. Ściągnąłem cię tutaj, bo Voldemort rośnie w siłę. Twój dar może uratować wiele istnień. Zdajesz sobie z tego sprawę?
- Tak, panie profesorze. - Nie panie profesorze. Amanda wcześniej nie patrzyła na całe to zamieszanie z tej perspektywy.
- Bardzo dobrze. Ściągnąłem cię tutaj, ponieważ Tom już cię szuka. Nie wiem skąd, ale dowiedział się o tobie. - Blondynka spochmurniała. Zostając w domu, ktoś mógłby skrzywdzić Marcelle i Kevina. Chyba będzie musiała się przyzwyczaić.
- Skończmy ten nieprzyjemny temat. Kevin przekazał mi, że twój dar jest silniejszy. Opowiesz mi, moja droga. - Po raz pierwszy od przybycia Albusa dziewczyna uśmiechnęła się. Oczywiście, lekko z wyższością, ale uśmiech to uśmiech.
- Od naszego ostatnie spotkania sześć lat temu przestałam odczuwać ból przy wizjach. Teraz nie tylko dzięki bezpośredniemu kontaktowi z drugą osobą, mogę widzieć przyszłość. Wystarczy mi rzecz, którą ktoś dotknął. Albo miejsce. Wiem co się zdarzy w miejscu, w którym jestem. Nadal nie kontroluję swojego ciała, kiedy mam wizję... Co nie zmienia faktu, że to wszystko jest niesamowite! - Niebieskie oczy panny Foster błyszczały ekscytacją.
- Cieszę się, iż już nie chcesz pozbyć się swojego talentu. Hogwart jest zbiorem starej magii. Jego moc jest naprawdę duża. - Zmiana tematu zaskoczyła blondynkę. - Może wpłynie na rozwój twoich zdolności... Do widzenia, Amando. - Profesor ruszył do drzwi. Obejrzał się przez ramię, by ostatni raz spojrzeń na Foster. Uśmiechnął się i chwycił klamkę.
- Panie profesorze... - Albus Dumbledore zatrzymał się. - Czy... Mogę o tym komuś powiedzieć?
- Zrobisz co zechcesz. Jeśli uznasz, że powinni znać prawdę...
- Rozumiem, do wiedzenia panie profesorze. - Staruszek wyszedł, a Amanda opadła ponownie na fotel. Nie zauważyła kiedy z niego wstała w czasie rozmowy. Tak, miała wiele do przemyślenia.
___________________________________________________________
Cześć! Planowałam jeszcze dłuższą notkę, ale czas nagli. We wtorek już jadę na wakacje, więc nie zdążyłabym dokończyć rozdziału, więc wstawiam ile mam :) Dalej zapraszam do komentowania, naprawdę motywują.