Rozdział III
"Spędzicie wakacje w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa."
Z dedykacją dla wszystkich, którzy nie radzą sobie ze samym sobą... Jestem z wami...
- Pomyliłaś się, Hermiono. Jestem Fred, a nie George. - Mówił rudowłosy nastolatek, rozkładając ręce, w geście bezradności w chwili pojawienia się jego lustrzanego odbicia w towarzystwie blond piękności.
- To jest George, a to jest Fred. - Uśmiechnęła się nowo przybyła w kierunku średniego wzrostu brunetki. Jak się domyślała - Hermiony Granger. - Uprzedając twoje pytanie, wiem, że to Fred, ponieważ on cały czas był ze mną. - Dopowiedziała niebieskooka.
- A to jest Amanda Foster. Podopieczna profesora Dumbledore'a. Pojedzie z nami do Nory. - Wtrącił się pan Arthur. - Powinniśmy się pośpieszyć, Hermiono. - Dodał spoglądając na zegarek.
- Oh, tak, jasne. - Odparła pośpiesznie, wyraźnie zakłopotana Hermiona. - Muszę jeszcze przynieść szkolną szatę. Za chwilę wrócę. - Brunetka zniknęła na schodach prowadzących na piętro.
Dopiero teraz Amanda miała okazję przyjrzeć się domostwu państwa Granger. Ciemne meble, beżowe ściany, biały dywan, telewizor, którym byli zaaferowani pan Weasley wraz z synami i rodzice Hermiony, oraz lustro. W złotej ramie, wyglądało na stare i zabytkowe. Dziewczyna sprawdziła czy na pewno każdy ma zajęcie i przejrzała się w lustrze. Dalej miała na sobie kombinezon po wyścigu. Nogawki były całe w błocie. Zdała sobie sprawę, że za moment jej życie zmieni swój bieg, już zmieniło, tylko ubranie zostało to samo. Minął żal po rozstaniu z najbliższymi, ale co przyniesie ten rok? Powolnym ruchem ręki odgarnęła włosy z twarzy...
- Jestem gotowa! - Krzyk Hermiony przywrócił ją do rzeczywistości. Odwróciła się ponownie w stronę swojego odbicia. Uśmiechnęła się zadziornie. Czas wrócić do gry.
- Tylko nie popadnij w samouwielbienie. Chociaż chyba za późno ci to mówię. - Wesoły głos Freda sprawił, że panna Foster przybrała na twarzy maskę udawanego przerażenia.
- Sprawdzałam, czy aby na pewno nie ma między nami podobieństwa. Wtedy to bym się załamała.
- Ja tam na twoim miejscu cieszyłbym się. - Teraz oboje patrzyli sobie w oczy. Które odpuści pierwsze?
- Ha, mrugnąłeś! - Zaśmiała się Amanda zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych. Z ust Freda padło ciche przekleństwo. Wzrok blondynki padł na trzymaną przez Hermionę szatę.
- Gryffindor? - Przeczytała na głos napis zamieszczony na szklonym mundurku. W oku młodej Grangerówny pojawił się błysk chęci podzielenia wiedzą.
- Tak. Jeden z czterech domów w szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Uczniowie tego domu cechują się odwagą i honorem. Do Ravenclawu należą inteligentni i pracowici, do Slytherinu ambitni, sprytni i ceniący czystą krew, a do Huffelpuffu wszyscy pozostali. - Wyrecytowała brunetka.
- My też jesteśmy w Gryffindorze. - Włączył się w rozmowę George. Amanda wpatrywała się w nich nie bardzo wiedząc co powiedzieć.
- Ona to już wie. Możemy aportować się do domu? - Fred zamachał różdżką i poruszył śmiesznie brwiami. - Nie wiem jak wy, ale ja jestem już zmęczony po pracy. - Cały dom zabrzmiał śmiechem. Nikt nie wierzył, że Fred naprawdę mógł mieć ciężki dzień.
Kilkupiętrowy dom, mocno przechylony w prawą stronę, cudem się nie przewalał. Fakt, że był jedynym budynkiem pośród hektarów zbóż wcale nie dodawał mu uroku. Wręcz przeciwnie, powodowało to efekt odpychający. Wyobraźcie sobie, iż jego mieszkańcy stoją przed wejściem do domu, wyraźnie zdenerwowani i z walizkami w rękach. Co wy byście sobie pomyśleli?! Nie wiem, ale Amanda zdawała się być całkowicie opanowana. Można by nawet powiedzieć, że się tego spodziewała. Pan Arthur szybkim krokiem podszedł do pulchnej kobiety o rudych włosach i zawzięcie zaczęli o czymś dyskutować.
- Chodź, Złośnico. Poznasz resztę mojego kochanego rodzeństwa. - Fred i George minęli ją i podeszli do swojego brata i siostry. Oni również mieli włosy płomiennego koloru. Hermiona witała się z nimi, zdaniem blondynki dość wylewni, w chwili, w której panna Foster zbliżyła się do grupki.
- Cześć. Jestem Amanda. Pomieszkam z wami do końca wakacji. - Powiedziała na powitanie. Na jej twarz zagościł sztuczny uśmiech. Za to mina młodszego brata bliźniaków była jak najbardziej szczera.
- Je-je-jestem. Ro-onald. A-ale wszy-y-yscy mówią Ro-on. - Wyjąkał chłopak. Dziewczyna starała się nie roześmiać, obiecała Kevinowi, że będzie miła, jednak Fred i George nie szczędzili gardeł. Blondynka przeniosła wzrok na jedyną córkę Weasleyów.
- Ginny - Przedstawiła się i uścisnęła dłoń Amandy.
- Chyba raczej Ginevra. - Sprzeciwili się bliźniacy przy kolejnym wybuchu śmiechu. Rozpętała się rodzinna kłótnia. Niebieskooka nie zamierzała w nie uczestniczyć, tak samo jak Hermiona. Obie dziewczęta wolały wsłuchiwać się w szepty państwa Weasley.
- Zapewne coś się stało. - Zaczęła Granger.
- Czuję, że nie spędzimy tu wa... - Amanda nie zdążyła dokończyć zdania, kiedy na polu aportowało się dwóch mężczyzn. Jeden wysoki, ciemnoskóry w fioletowej szacie, ale to jego towarzysz wzbudzał większe zainteresowanie. Z drewnianą nogą, sztucznym okiem i roztarganymi włosami.
- Gotowi? - Zwrócił się do głowy rodziny niskim, ochrypłym głosem.
- Alastor "Szalonooki" Moody i Kingsley Shacklebolt. - Szepnęła do ucha Amandy Hermiona.
- Ale na co? - Zdezorientowana młodzież zaczęła zadawać pytania.
- Jak to na co?! Spędzicie wakacje w Kwaterze Główne Zakonu Feniksa. I Harry i dziewczyna, będą tam bezpieczniejsi. - Wyjaśnienia Kingsleya zrodziły w młodych czarodziejach tylko kolejne wątpliwości. Mimo to nikt już nie pytał, tylko w spokoju aportowali się w jakąś mugolską uliczkę.
- Jak się nazywasz, dziecko? - Zwrócił się do Amandy ciemnoskóry auror. Dziewczyna nie odpowiedziała od razu. Omiotła najpierw spojrzeniem cały otaczający ją teren. Był już wieczór, a drogę oświetlała tylko jedna lampa, zresztą i ona ledwo działała. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny. Nagle, przewracając śmietnik, przebiegł im pod nogami kot ze zdechłą myszą w pyszczku. Wzrok panny Foster zatrzymał się na dwóch tabliczkach, pierwsza głosiła "Grimmauld Place 11", następna zaś " Grimmauld Place 13".
- Amanda. Czy tu nie brakuje domu? - Odparła po dłuższej chwili ciszy. Moody zamiast podzielić się wiedzą z rodziną Weasleyów, Hermioną i Amandą rozejrzał się i upewnił, że nikt ich nie obserwuje. Zastukał o podłożę laską, na której się wspierał. Na początku nic się nie stał, lecz już chwilę później domy z numerami 11 i 13 rozstąpiły się, a pomiędzy nimi pojawił się brakujący budynek z numerem dwunastym. Moody ruszył do drzwi, a zaraz za nim Shacklebolt i rodzina Weasleyów.
- A wy co, będziecie tak stać? - Hermiona spojrzała zdezorientowana na bliźniaka. Nie rozróżniała ich, więc nie wiedziała, który z nich do nich przemówił.
- Sprawdzałam czy od tyłu też wyglądasz tak tragicznie, Fred. - Zaśmiała się Amanda i skierowała się do wnętrza budynku. Granger szła tuż za nią podziwiając nową koleżankę.
- Jak ona ich rozpoznaje?! - To pytanie odbijało się w głowie młodej Gryffonki.
____________________________________________________
Przepraszam za długą przerwę, ale sami rozumiecie nawał pracy w szkole, dwa blogi, dopiero teraz miałam okazję coś napisać. W ciągu dalszym zapraszam do KOMENTOWANIA!
Coraz bardziej lubię Amandę za tą jej wygadaną gębę.
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję że nie będzię cicha i nieśmiałą dziewczyną. No i ciekawi też mnie sekret tego że rozpoznaje który to Fred który do George :P
Weny życze :)